wtorek, 30 stycznia 2018

49 lat temu miał miejsce ostatni koncert Beatlesów

29 sierpnia 1966 roku, na stadionie Candlestick Park w San Francisco odbył się ostatni koncert The Beatles trasy amerykańskiej 1966 roku. Był to ich ostatni koncert zagrany przed tak dużą publicznością. Od tego momentu, Beatlesi pozostali w studiu aby pracować tam nad nowymi albumami.
Trzy lata później, postanowili jednak zrobić coś nowego. Wierzcie mi lub nie, ale rozstawili wtedy swój sprzęt na dachu swojej wytwórni w Londynie (3 Savile Row) i zagrali tam pierwszy koncert od czasu zerwania z trasami. Ludzie przechodzący obok a to do pracy, a to do domu mogli obejrzeć to historyczne wydarzenie. Oczywiście nie wszystkim się spodobał taki darmowy występ i darmowe zakłócanie porządku miejskiego, więc musiała interweniować policja, która po koncercie kazała muzykom złazić na ziemię.

Beatlesi pod czas koncertu na dachu.
„Mówiliśmy o zagraniu prawdziwego ostatniego koncertu. Były różne pomysły - mieliśmy grać w antycznym teatrze, na Saharze. Ale musielibyśmy ciągnąć za sobą cały sprzęt. Więc zdecydowaliśmy: zagrajmy na dachu!”
- Ringo Starr

Lista wykonywanych utworów:
1. "Get Back" 
2. "Get Back" 
3. "Don't Let Me Down"
4. "I've Got a Feeling"
5. "One After 909"
6. "Dig a Pony"
7. "I've Got a Feeling"
8. "Don't Let Me Down"
9. "Get Back" 
Koncert trwał prawie 42 minuty.


Koncert na dachu z lotu ptaka.
Pierwsze wykonanie "I've Got a Feeling", oraz utwory "One After 909" i "Dig a Pony" w nieco zmiksowanej wersji znajdują się na albumie "Let It Be". Zajął się tym ceniony amerykański producent Phil Spector. Beatlesom, a zwłaszcza Paulowi McCartneyowi tak bardzo nie spodobała się jego interpretacja albumu, że w 2003 roku wydany został alternatywny miks płyty zatytułowany "Let It Be... Naked", na którym prócz poprzednich piosenek z oryginalnego albumu, możecie usłyszeć edytowaną wersję dwóch ujęć piosenki "Don't Let Me Down". Na kompilacji "Anthology 3" z kolei znajduje się ostatnia wykonywana piosenka na dachu, "Get Back".

'Rooftop concert' kończy się słowami Johna Lennona: 
„Chciałbym podziękować w imieniu swoim i całego zespołu, mam nadzieję, że dobrze wypadliśmy na przesłuchaniu”



środa, 24 stycznia 2018

Pierwsze albumy ex-Beatlesów

The Beatles było wielkim zespołem - powie ci każdy znawca muzyki rozrywkowej. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też było z Beatlesami... Ale zaraz! Głowa do góry, przecież byli członkowie tego zespołu tworzyli również muzykę jako artyści solowi! W dzisiejszym (nieco opóźnionym) poście postaram się przybliżyć wam informacje o pierwszych solowych albumach Johna, Paula, George'a i Ringo.

John Lennon
John Lennon pod czas koncertu na
Madison Square Garden w Nowym Jorku, sierpień 1972.
Pierwszym albumem Johna Lennona (choć awangardowym) było "Unfinished Music No.1: Two Virgins" z listopada 1968 roku (wydane jeszcze przed rozpadem zespołu), na którym razem ze swoją żoną Yoko Ono dosłownie wyją do mikrofonu. Okładka płyty przedstawia tych dwojga w strojach Adama i Ewy. Z przyczyn oczywistych nie umieściłem tutaj oryginalnego zdjęcia. 
Z kolei pierwszym albumem Johna wydanym już po rozpadzie Beatlesów było "John Lennon/Plastic Ono Band" (grudzień 1970), na którym znalazły się takie hity jak "Mother" "Working Class Hero"
Dyskografia Lennona rozkwitała długo, aż do jego śmierci w 1980 roku, kiedy to został zastrzelony przez obłąkanego fana przed swoim domem w Nowym Jorku. 
Za jego życia wydano 10 albumów studyjnych, a według wielu jego największym albumem było "Imagine" (1971).

Paul McCartney
Paul McCartney pod czas trasy koncertowej po
Stanach Zjednoczonych w 1976 roku.
Pierwszym solowym albumem Paula McCartneya było "The Family Way", które podobnie jak u Johna, również wydane było jeszcze przed rozpadem The Beatles (wydane w styczniu 1967). Trudno jednak tu mówić o prawdziwym albumie, gdyż 'FW', było niczym innym jak ścieżką dźwiękową do filmu o tej samej nazwie. Paul sam skomponował wszystkie utwory, za co należą mu się wielkie gratulacje, jednak nie zagrał tam na ani jednym instrumencie. Robotę wykonała za niego orkiestra George'a Martina (producenta Beatlesów), więc 'album' ten należy traktować mimo wszystko jako małą ciekawostkę w twórczości McCartneya. 
Pierwszym 'prawdziwie solowym' albumem Paula było jednak wydane w kwietniu 1970 roku, "McCartney", które mi osobiście bardzo się podoba, ale mniejsza z tym. Znalazły się tam takie hity jak "Maybe I'm Amazed" i "Every Night".
Paul miał chyba najwięcej szczęścia jeśli chodzi o karierę solową. Myślę, że gdyby John Lennon nie umarł na początku lat 80., dorównałby mu liczbie sprzedanych płyt. Jak na razie, jego dyskografia liczy aż 25 albumów studyjnych (doliczając "The Family Way"), a jego najlepszym stało się wydane w 1973 roku "Band on the Run". Swoją drogą, już w tym roku wydana zostanie jego najnowsza płyta pod roboczą nazwą "Fingers Crossed"

George Harrison
George Harrison w pod czas koncertu w
Baton Rouge w 1974 roku.
Tak samo jak u wcześniej wspomnianych muzyków, George wydał swój pierwszy album przed rozpadem Beatlesów. Było to "Wonderwall Music" (soundtrack do filmu "Wonderwall"). W przeciwieństwie do McCartneya, wiele utworów pojawiających się na tym wydawnictwie jest grana przez samego Harrisona. Dlatego też, płytę tę nie traktuje się często jako ciekawostkę, a prawdziwy album z 'krwi i kości'. 
Po rozpadzie zespołu, George Harrison wydał "All Things Must Pass", które stało się wielkim hitem. Ba! Nadal jest postrzegane jako jeden z największych sukcesów w życiu muzyka. 
George zmarł w 2001 roku na raka krtani. Za jego życia wydano jedynie 12 albumów studyjnych (ex-Beatles wolał zaszyć się w domu i starać się nie wychylać), a za jego największy sukces uważa się już wcześniej przeze mnie wspomniane "All Things Must Pass"

Ringo Starr
Docieramy już do końca! Pierwszym albumem Ringo, było "Sentimental Journey" wydane zaledwie miesiąc przed oficjalnym rozpadem The Beatles. Osiągnęło niewielki sukces, bo sprzedano 500, 000 kopii tej płyty. 
Ringo Starr w 1976.
Z kolei jego pierwszym albumem wydanym już po rozpadzie Beatlesów było "Beaucoups of Blues", którego ratuje jedynie tytułowy kawałek (nie osiągnęło dużego sukcesu).
Ringo Starr nadal koncertuje i wydaje nowe płyty, jednak jako ten 'czwarty' nigdy nie cieszył się taką popularnością jak np. George, czy (tym bardziej) Paul. Dotychczas wydał 19 albumów studyjnych, a za jego największy sukces uważa się wydane w 1973 roku "Ringo", na którym, co ciekawe, wystąpili wszyscy ex-Beatlesi. 

Źdła: 
https://en.wikipedia.org/wiki/John_Lennon_discography 
https://en.wikipedia.org/wiki/Paul_McCartney_discography 
https://en.wikipedia.org/wiki/George_Harrison_discography 
https://en.wikipedia.org/wiki/Ringo_Starr_discography 
https://www.google.com/imghp?hl=en

środa, 10 stycznia 2018

The Beatles i kinematografia, czyli filmy z Beatlesami

Beatlesi są bez wątpienia jednym z najważniejszych zespołów rockowych wszech czasów. Ich muzyka cieszyła słuchaczy nie tylko przez lata sześćdziesiąte, ale i przez prawie pięć dekad. The Beatles wydało wiele albumów, 'czwórek' i singli. Zespół może się pochwalić również swoim epizodem w dziedzinie kinematografii.

Plakaty promujące "A Hard Day's Night".
Po prawej, wersja brytyjska, a po lewej, wersja polska.
Pierwszym filmem wyprodukowanym w celu zwiększenia popularności Beatlesów było "A Hard Day's Night" z 1964 roku w reżyserii Richarda Lestera. Jest to typowa angielska komedia, która miała w humorystyczny sposób obrazować "typowy dzień z życia Beatlesów". Wszystkie piosenki użyte w filmie były specjalnie pisane na potrzebę dzieła i znajdują się one wraz z nieużytymi ścieżkami na albumie o tej samej nazwie. Według mnie jest to produkcja warta obejrzenia, a album tym bardziej przesłuchania. Jako ciekawostkę dodam, że "A Hard Day's Night" pojawiło się w Polsce jakiś rok po światowej premierze, pod tytułem "The Beatles".
Plakaty promujące "Help!".
Po prawej, wersja brytyjska, a po lewej, wersja polska.

Drugim dziełem kinematograficznym, w którym wystąpili Beatlesi, było "Help!" z 1965 roku, które również wyreżyserował Richard Lester. Film ten różni się od swojego poprzednika przede wszystkim kolorem. "A Hard Day's Night" mogło pochwalić się jedynie czarno-białą paletą barw. Produkcja ta opowiada o członkach sekty religijnej, którzy mają zamiar złożyć ofiarę swojej bogini. Rytualny pierścień znajduje się jednak na palcu Ringo Starra. "Help!" w Polsce zawitało (standardowo) nieco później pod nazwą "Na Pamoc!". Ponownie jak poprzednim razem, wszystkie piosenki użyte w filmie znajdują się w albumie o tej samej nazwie. Uważam że jest to świetny film, na którym można się pośmiać.


Soundtrack do filmu
"Magical Mystery Tour".
Trzecim Beatle-filmem, co prawda nie kinowym a telewizyjnym, było dobrze wam już znane "Magical Mystery Tour" w reżyserii samych Beatlesów (głównie Paula McCartneya). W filmie tym, rozmaici "zwykli" ludzie podróżują autobusem i przeżywają bliżej nieokreślone "magiczne" przygody. Jak pewnie już wiecie, okazał się on gigantyczną klapą. Nie trafił nawet do Polski, czego można było się z resztą spodziewać. Jeśli chodzi o mnie, to mogę was zachęcić jedynie do przesłuchania soundtracku o tej samej nazwie. Świetne piosenki robione na "Lucy In The Sky With Diamonds"

Czwartym, i chyba jedną z najlepszych produkcji promujących Beatlesów było "Yellow Submarine"
Ten animowany film z 1968 roku w reżyserii George'a Dunning'a ma prawdopodobnie najmniej wspólnego z samym zespołem. 
Plakaty promujące "Yellow Submarine".
Po prawej, wersja brytyjska, a po lewej, wersja polska.
'Kreskówkowe' postacie The Beatles nie przemawiają nawet głosami swoich pierwowzorów (słyszymy tam jedynie bardzo dobrych aktorów). Prócz tego dostajemy tam tylko cztery nowe piosenki zespołu, a reszta to po prostu idealnie wpasowane w klimat filmu ścieżki znajdujące się na innych albumach Beatlesów (sam tytułowy kawałek znajduje się na "Revolverze" z 1966). Mimo tego, film jest bardzo barwny i warty obejrzenia. Istnieje również soundtrack do "Żółtej Łodzi Podwodnej", na którym, aby uniknąć powielania piosenek z poprzednich albumów, całą stronę B oddano George'owi Martinowi, którego kompozycje są na prawdę świetne, romantyczne, a nie kiedy nawet zwalają z nóg. Z przyjemnością polecam zarówno film jak i album.
Okładka albumu "Let It Be"

Dochodzimy już do końca mojego posta. Przed wami "Let It Be"- piąty i zarazem ostatni 
Beatle-film. Jest on dokumentem pokazującym The Beatles pracujących w studiu nad nowym albumem. Teraz, kiedy już znamy całą historię Beatlesów, wiemy, że sesja nagraniowa ukazana w filmie to nic innego, jak sesje "Get Back" z 1969 roku. Film jest dość nudny i monotonny. Perełką natomiast jest tam "Rooftop Concert", czyli ostatni publiczny koncert zespołu zagrany na dachu jego wytwórni w Lodynie. Tak jak we wszystkich poprzednich przypadkach, istnieje do niego ścieżka dźwiękowa zawarta na albumie (no któż by się spodziewał...) "Let It Be". Z przykrością informuję, że nie zobaczycie go w języku polskim.

Warto też wspomnieć o indywidualnych projektach filmowych Batlesów.
W 1967 roku, John Lennon wystąpił w brytyjskiej komedii pod tytułem "Jak Wygrałem Wojnę" w reżyserii Richarda Lestera.
Ringo Starr po rozpadzie zespołu występował w wielu filmach, takich jak "Jaskiniowiec", czy "Blindman".
Paul McCartney również może się pochwalić epizodem w kinematografii, bo występował w takich znanych produkcjach, jak "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara", czy "Pozdrowienia dla Broad Street", w którym wystąpił razem z Ringo.
Jedynym Beatlesem, który nie był zainteresowany aktorstwem był George Harrison, który prawdopodobnie wolał zamknąć się w murach swojej posiadłości.

Mam nadzieję, że wpis wam się spodobał. Cześć!

wtorek, 2 stycznia 2018

Historia woskowych figur Beatlesów

28 marca 1964 roku zespół The Beatles został unieśmiertelniony w wosku w światowej sławy muzeum Madame Tussaud's w Londynie.
Beatlesi w muzeum figur woskowych Madame Tussaud's.
Prawdziwi (na dole) i woskowi (u góry).
Dla tych którzy nie wiedzą, londyńskie Madame Tussaud's od ponad 200 lat prezentowało swoje woskowe prace nawiązujące do historii i najsłynniejszych ludzi. Dzisiaj, muzeum to może się pochwalić również wspaniałymi figurami ikon kultury popularnej, takimi jak Michael Jackson, czy David Bowie. Beatlesi byli jednak pierwszymi gwiazdami muzyki pop, które otrzymały ten zaszczyt.
29 kwietnia tego samego roku zespół odwiedził Madame Tussaud's, by następnie zostać sfotografowanym przy swoich podobiznach z wosku.

Figury Beatlesów na okładce 
albumu "Sgt. Pepper's".
Prawie trzy lata później, figury woskowe zostały wypożyczone do wykorzystania ich podczas sesji zdjęciowej do albumu "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Obecnie możecie je na niej podziwiać (stoją na lewo od zespołu).
Zdjęcie sprzedanych woskowych głów.
W 2005 roku, w starym magazynie londyńskiego Madame Tussaud's odnaleziono trzy z czterech głów manekinów użytych na okładce (John Lennon, George Harrison i Ringo Starr). Nie odnaleziono jedynie głowy Paula  McCartneya, jednak zastąpiono ją głową, która nie brała udziału w sesji zdjęciowej, aby sprzedać je wszystkie w zestawie na aukcji. Szczęśliwy nabywca kupił je za 81 500 funtów.

Nie jestem pewien, gdzie głowy się obecnie znajdują, ale z moich źródeł wynika, że dołączono do nich ciała i można je podziwiać w Tokyo Tower Wax Museum w Japonii. 
Figury woskowe The Beatles w Tokyo Tower Wax Museum.
Cóż mogę teraz powiedzieć? Sayōnara! 


Źródła: 
https://www.beatlesbible.com/1964/04/29/beatles-photographed-with-madame-tussauds-wax-figures/
http://ultimateclassicrock.com/beatles-wax-figures/
http://news.bbc.co.uk/2/hi/entertainment/4313330.stm
http://www.liverpoolecho.co.uk/whats-on/music/tussauds-finds-sgt-pepper-heads-3526400
http://www.artistdirect.com/artist/photos/john-lennon/458046-57268-11